25 października 2015

Trójłapek

Na dziś miałam zaplanowany zupełnie inny post, ale jak to w życiu bywa - nie wszystko da się zaplanować.

Zdjęcia z telefonu xd Dawno nie było
Wczoraj mądry Lusieł naderwał sobie pazura biegając grzecznie przy ogrodzeniu. Dokładnie nie wiem jak to się stało, to tylko przypuszczenia. Na podwórku mamy kostkę brukową, a Lusi czasem zdarza się nie podnosić tylnych łapek, przez co czasami nimi szura po ziemi. Myślę, że teraz też tak właśnie było, ale przez swoje narwanie jakimś cudem wróciła do domu z zakrwawioną tylną łapką.

Nie miałam możliwości na początku pojechać do weta, więc sama zdezynfekowałam jej palce wodą utlenioną i umyłam (na nieszczęście miała też rewolucje żołądkowe...). Położyłam ją w legowisku i nie pozwalałam wstawać. Kiedy już pojechaliśmy do weta, powiedział, że wystarczy tylko usunąć dwa pazury, jeden w części a drugi zdiagnozuje po pierwszym. Powiedział, że wszystko pięknie odrośnie za jakieś 3 tygodnie i nie będzie śladu. Najpierw chcieliśmy spróbować bez głupiego jasia, bo jak powiedział wet, powinno tylko trochę zaboleć. Kiedy odciął kawałek naderwanego pazura, krew dosłownie sikała z tego miejsca. Wet trochę się zdenerwował, stwierdził, że wykonuje takich operacji po 10 dziennie i nigdy nie widział, żeby krew aż tak się lała z pazura, a odciął tylko mały kawałek (mniej więcej 1 cm). Powiedział, że boi się w takiej sytuacji ruszać drugi pazur i musimy zamknąć naczynko, żeby krwotok nie odnowił się po powrocie do domu. Tak więc dostała głupiego jasia i poszliśmy na salę operacyjną, gdzie przy pomocy jakiegoś urządzenia do zamykania naczyń krwionośnych opanowaliśmy tragedię.


Luś dostał piękny bandaż w serduszka i lek przeciwbólowy, ale wet ze stresu nie powiedział nam nic konkretnego co robić dalej. Suczi wybudzała się ze znieczulenia w domu do wieczora, potem i tak nie chodziła, ponieważ za bardzo ją bolało. Dziś odzyskała już trochę energii, bardzo bardzo chciała iść na spacer, więc wzięłam ją na 3 minuty wokół domu na smyczy, ale widząc jak okropnie się porusza, wróciłyśmy. Wcale nie używa lewej łapki, skacze na prawej. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na jej stawy. Ma bardzo napięte mięśnie w prawej nodze, więc trochę ją rozmasowałam i rozciągnęłam, bardzo przydało mi się teraz semi z Paulą. Pies wciąż śpi, co jest dla jej nóg lepsze niż ciągłe pląsy po dworze i domu.


Jutro prawdopodobnie pojedziemy do naszego weta (w sobotę jego przychodnia była już zamknięta) i dowiemy się czegoś więcej o tych pazurkach. Boję się zmiany opatrunku, jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że wszystko się zagoi do semi, chociaż sama nie wiem jak z nim będzie, ponieważ kontakt z Annówką doprowadza mnie do szału. Nawet nie wiem, czy jestem na liście i czy zaliczka doszła. Jeśli ktoś z was był tam na jakimś szkoleniu, proszę o podzielenie się opiniami i jak to u was wyglądało z kontaktem.

Życzcie Lusi dużo zdrowia :D


19 komentarzy:

  1. Biedna...:( Życzymy z Funnym zdrówka i żeby z pazurkiem było wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Makabrycznie to wygląda... Trzymajcie się, Lu będzie dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedactwo..
    Ale jak to się mówi - "do wesela się zagoi". ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Więc życzę dużo, dużo, duuużo zdrowia dla Lusi! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten krwotok z pazura... w takim razie czejany na zdrowie kochanej Lusi!!! ♥♥♥
    Psi-zawrot-glowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, miałam podobny incydent niedawno, życzę zdrówka! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Lusia, oby jak najszybciej pazurek się zagoił :)
    Abi życzy jej dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Mam nadzieję, że wszystko będzie już w porządku i Lusią będzie trochę bardziej uważna. Życzymy zdrowia pusia-i-ja.blogsopt.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
    Będzie dobrze :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedny Lusiek, dziwi mnie to, że mój nigdy w żaden sposób nie uszkodził sobie łapki, a mam znajomą, która dla swojej borderki kupuje bandaże hurtowo :P Zdrówka! ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedna Lusia... Życzymy błyskawicznego powrotu do zdrowia!☺

    kundelowonasportowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj Lusiek, szalejesz ;). Dobrze, że aż tak źle się nie skończyło. Emet ma wybitnie często pecha jeśli chodzi o łapki i bandaże u nas idą ciągle..
    Zdrówka dla Lu!

    OdpowiedzUsuń

Napisz w komentarzu link do swojego bloga. Jeśli mi się spodoba, dodam go do obserwowanych. Zachęcam do komentowania :)