Zdjęcia z telefonu xd Dawno nie było |
Nie miałam możliwości na początku pojechać do weta, więc sama zdezynfekowałam jej palce wodą utlenioną i umyłam (na nieszczęście miała też rewolucje żołądkowe...). Położyłam ją w legowisku i nie pozwalałam wstawać. Kiedy już pojechaliśmy do weta, powiedział, że wystarczy tylko usunąć dwa pazury, jeden w części a drugi zdiagnozuje po pierwszym. Powiedział, że wszystko pięknie odrośnie za jakieś 3 tygodnie i nie będzie śladu. Najpierw chcieliśmy spróbować bez głupiego jasia, bo jak powiedział wet, powinno tylko trochę zaboleć. Kiedy odciął kawałek naderwanego pazura, krew dosłownie sikała z tego miejsca. Wet trochę się zdenerwował, stwierdził, że wykonuje takich operacji po 10 dziennie i nigdy nie widział, żeby krew aż tak się lała z pazura, a odciął tylko mały kawałek (mniej więcej 1 cm). Powiedział, że boi się w takiej sytuacji ruszać drugi pazur i musimy zamknąć naczynko, żeby krwotok nie odnowił się po powrocie do domu. Tak więc dostała głupiego jasia i poszliśmy na salę operacyjną, gdzie przy pomocy jakiegoś urządzenia do zamykania naczyń krwionośnych opanowaliśmy tragedię.
Luś dostał piękny bandaż w serduszka i lek przeciwbólowy, ale wet ze stresu nie powiedział nam nic konkretnego co robić dalej. Suczi wybudzała się ze znieczulenia w domu do wieczora, potem i tak nie chodziła, ponieważ za bardzo ją bolało. Dziś odzyskała już trochę energii, bardzo bardzo chciała iść na spacer, więc wzięłam ją na 3 minuty wokół domu na smyczy, ale widząc jak okropnie się porusza, wróciłyśmy. Wcale nie używa lewej łapki, skacze na prawej. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na jej stawy. Ma bardzo napięte mięśnie w prawej nodze, więc trochę ją rozmasowałam i rozciągnęłam, bardzo przydało mi się teraz semi z Paulą. Pies wciąż śpi, co jest dla jej nóg lepsze niż ciągłe pląsy po dworze i domu.
Jutro prawdopodobnie pojedziemy do naszego weta (w sobotę jego przychodnia była już zamknięta) i dowiemy się czegoś więcej o tych pazurkach. Boję się zmiany opatrunku, jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że wszystko się zagoi do semi, chociaż sama nie wiem jak z nim będzie, ponieważ kontakt z Annówką doprowadza mnie do szału. Nawet nie wiem, czy jestem na liście i czy zaliczka doszła. Jeśli ktoś z was był tam na jakimś szkoleniu, proszę o podzielenie się opiniami i jak to u was wyglądało z kontaktem.
Życzcie Lusi dużo zdrowia :D
Biedna...:( Życzymy z Funnym zdrówka i żeby z pazurkiem było wszystko ok.
OdpowiedzUsuńMakabrycznie to wygląda... Trzymajcie się, Lu będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, mam taką nadzieję. :)
UsuńBiedactwo..
OdpowiedzUsuńAle jak to się mówi - "do wesela się zagoi". ;)
Wierzę w to! :)
UsuńWięc życzę dużo, dużo, duuużo zdrowia dla Lusi! :)
OdpowiedzUsuńDużo, dużo zdrówka! :)
OdpowiedzUsuńLusia dziękuje! :)
UsuńTen krwotok z pazura... w takim razie czejany na zdrowie kochanej Lusi!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńPsi-zawrot-glowy.blogspot.com
Ojej, miałam podobny incydent niedawno, życzę zdrówka! :)
OdpowiedzUsuńBiedna Lusia, oby jak najszybciej pazurek się zagoił :)
OdpowiedzUsuńAbi życzy jej dużo zdrówka!
Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Mam nadzieję, że wszystko będzie już w porządku i Lusią będzie trochę bardziej uważna. Życzymy zdrowia pusia-i-ja.blogsopt.com
OdpowiedzUsuńDziękujemy wszystkim :)
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze :P
Biedny Lusiek, dziwi mnie to, że mój nigdy w żaden sposób nie uszkodził sobie łapki, a mam znajomą, która dla swojej borderki kupuje bandaże hurtowo :P Zdrówka! ♥
OdpowiedzUsuńBiedna Lusia... Życzymy błyskawicznego powrotu do zdrowia!☺
OdpowiedzUsuńkundelowonasportowo.blogspot.com
Życzymy dużo zdrowia! :-)
OdpowiedzUsuńOj Lusiek, szalejesz ;). Dobrze, że aż tak źle się nie skończyło. Emet ma wybitnie często pecha jeśli chodzi o łapki i bandaże u nas idą ciągle..
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Lu!
Duużo zdrowia
OdpowiedzUsuń