5 sierpnia 2015

Tony zdjęć, owczarnia Natolin, agilitki, wakacyjne wyjazdy

Wakacje już na półmetku, a ja wciąż nie uporałam się ze zdjęciowymi zaległościami. Lightroom praktycznie wciąż jest włączony, utworzyłam sobie nawet folder z podfolderami, itd. ze zdjęciami 'w kolejce'. Jest tego tak dużo, że nawet nie chce mi się siadać do kompa. Staram się ogarniać wszystko na bieżąco, żeby nie dokładać do kupki, ale to samo się dzieje. >.<



W owczarni byłyśmy wraz z Ewą i jej psami 30. lipca. Spodziewałam się podobnej sytuacji jak podczas naszego pierwszego spotkania z owcami. Wtedy w Pastuszkowie Lusia była zainteresowana, ale równocześnie chciała zwiewać najdalej jak się da od pasterskiego kija. Do tego była z nami mama, a jak pewnie niektórzy z was wiedzą, rodzina potrafi bardzo rozproszyć. 
Tym razem jednak było inaczej. W owczarni nie ma instruktora, a jednocześnie każdy jest instruktorem. :P Więc wszyscy, którzy akurat byli na treningu udzielali mi rad i uczyli jak uczyć. :D Raz nawet byłam psem, a potem musiałam demonstrować pasienie na człowieku. :P Ogólnie mi się baardzo podobało, przede wszystkim dzięki miłym ludziom i atmosferze. Znowu nabyłam wiele świetnych znajomości.

Dziwnie jest widzieć siebie na zdjęciu :P
Jeśli chodzi o Lusię, to skromnie mówiąc, dała czadu! Szczerze, nie widziałam jej nigdy AŻ tak skupionej na zadaniu i jednocześnie tak szczęśliwej. Myślę, że ten rodzaj aktywności przypadł jej do gustu bardziej niż agi. Pomimo, że nie używam żadnych komend, bo i tak by ich nie wykonała, posłuszeństwo jest bliskie zera, to daje radę! Nasze podstawy w tym momencie polegają na tym, by pies zrozumiał, że ma być w linii prostej na końcu, za owcami, oraz ma reagować na moją postawę oznaczającą biegnięcie w przeciwną stronę. Niby nic trudnego, też tak myślałam, ale samo chodzenie między owcami to dla mnie czarna magia. :P Do tego trzeba to wszystko pokazywać psu, panować nad kijkiem i nie być zestresowanym. Na tą chwilę trochę mnie to przerasta. :D
Myślę, że ze względu na to, jak bardzo Lusi się to podoba, chyba w miarę możliwości będę kontynuować naukę pasania. :)

Po pobycie u dziadków miałam dodać post o rodzinie i o problemach, które stwarza podczas wychowywania psa. ALE, oczywiście, nie miałam czasu, więc post poczeka jeszcze trochę w poczekalni.
W 2. tygodniu sierpnia wyjeżdżamy do Jastarni, wreszcie odpoczynek. Mam nadzieję, że w tym roku pogoda dopisze, bo w zeszłym roku już chyba wyczerpaliśmy limit okropnej pogody nad polskim morzem...


Na ostatnim treningu agi po raz pierwszy przebiegłyśmy CAŁY tor, który składał się aż z 28 przeszkód. Rekord życiowy i ogromny sukces. Oczywiście, wcześniejsze sesje poświęciłyśmy na naukę poszczególnych elementów, ale i tak jestem dumna. Poza tym, w zeszłym roku w taką pogodę mogłam jedynie błagać Lu na kolanach, żeby przebiegła chociaż jedną hopeczkę... A teraz, cały tor! Była zmęczona, ale się nie poddała! No i po raz pierwszy miała zaszczyt pobiegać z Mileną, dzięki czemu mam zdjęcia Lu hopsającej po torku :)


Wakacje upływają nam w zastraszającym tempie. 

A wy jak je spędzacie? Wolicie aktywny odpoczynek, czy raczej leniuchowanie na kanapie? :)

18 komentarzy:

  1. Od początku wiadomo było, że agility to wasz żywioł :D My odpoczywamy na zmianę- raz leniuchując, raz aktywnie spędzając czas. A w temacie "jak rodzina przeszkadza w wychowaniu psa" mogłabym pisać i pisać :P Jestem ciekawa, jak Piano zareagowałby na owce, znajomi niedaleko mają ich trochę, wiec może będzie okazja, żeby to sprawdzić :D
    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no nie wiem, czy tak od początku :D
      Polecam kiedyś spróbować, ale to naprawdę nie jest łatwa sztuka dla przewodnika :P

      Usuń
  2. Ja te akcje z rodziną mam na codzień. Co do pasienia, to trenuj to, przecież border collie były (i są) psami pasterskimi. Taki sport (właściwie to użytkowość) daje wiele wspaniałych efektów i uważam że dla bordera jest lepszy od agi, bo agi to sport, do którego psa musisz przystosować, a pasienie, to to, do czego Twój pies, tej rasy był przystosowany. Czyli znacznie mniej kontuzji.
    A osobiście, najbardziej podoba mi się pasterstwo ACD i Kelpie, tak poza tematem ;) Ale bordery, mają styl angielski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelpie też mogą paść tym stylem, ponieważ bordery i kelpie to jedyne rasy, które pasą wzrokiem ;)

      Usuń
  3. Piękne zdjęcie z tymi kaczkami :) Trzymam kciuki za Wasze dalsze przygody z pasieniem, to wspaniała aktywność dla wszystkich ras pasterskich i macie szczęście, że możecie tego spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Też mam nadzieję, że uda nam się w to bardziej zagłębić :)

      Usuń
  4. Jestem u Was nowa i wiem, że chyba tu zostanę :)
    Piękny Border - moja ulubiona rasa.
    Świetnie radzicie sobie w sportach.
    Zapraszam do nas: http://funiazuzia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to super! Ja na pewno też do ciebie zajrzę :)
      Lusia dziękuje. :)

      Usuń
  5. Lusia super się sprawdza w roli psa zaganiającego owieczki :) miło na nią patrzeć jak zagania stadko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pod wrażeniem, owce to chyba nie taka prosta sprawa :D. W końcu musiało się jej spodobać! To świetny sposób na aktywność :).
    Gratuluję przebiegnięcia torku, robicie takie postępy <3.
    I udanego wypoczynku, my pewnie będziemy się lenić do końca wakacji, chociaż Emet aktywności ma i to sporo :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dla mnie owce to wciąż czarna magia, ale wszyscy mnie pocieszają, że ogarnięcie przyjdzie w miarę z doświadczeniem. :)
      Dzięki <3
      A wypoczynek zapowiada się super, a lenić się to i my bardzo lubimy. :D

      Usuń
  7. Świetnie sobie poradziła, gratulacje :)
    Czekamy na kolejny post. Sama mam podobny problem.. :/

    My w lipcu spędzałyśmy czas bardzo aktywnie, jednak upały i obowiązki sprawiły, że ograniczamy aktywność do wieczornego pływania. A Wam nie jest gorąco? :"D

    Pozdrawiamy i zapraszamy:
    http://pamietniki-czterech-lap.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Jest gorrrąco i to bardzo, ale również na treningi jeździmy wieczorem, wcześniej chyba bym nie mogła tak katować Lusi w temperaturze bliskiej 40 stopni. A pływanko my też praktykujemy w miarę możliwości. :)

      Usuń
  8. Gratki za torek! Tyle przeszkód to jest już coś :D I powiem Ci, że faktycznie pogoda, pogodą, ale jeśli psu sprawia przyjemność praca z nami to nawet w upale jest w stanie ćwiczyć w skupieniu :)
    Udanego wyjazdu, odpocznijcie sobie dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! My co prawda trenujemy wieczorem, ale nawet wtedy temperatura sięga 25-30 stopni, więc chłodno nie jest. Ale to prawda, teraz Lusi praca ze mną sprawia przyjemność. :)
      Dziękujemy :)

      Usuń
  9. Piękne macie to zdjęcie z owieczkami :D. Gratuluję wyzerowanego toru:))Domyślam się, że to dla was duży kop do działania.Ja wakacje spędzam na zmianę leniuchując i ślęcząc nad książkami (kampania wrześniowa, zawsze pyszna i zdrowa):<

    Pozdrawiamy!
    http://psiakowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) O tak, dokończone tory dają mi wiarę przede wszystkim w siebie, bo zawsze sądziłam, że nie dojdę do takiego poziomu. :)
      Również pozdrawiam i na pewno zajrzę!

      Usuń

Napisz w komentarzu link do swojego bloga. Jeśli mi się spodoba, dodam go do obserwowanych. Zachęcam do komentowania :)