W owczarni byłyśmy wraz z Ewą i jej psami 30. lipca. Spodziewałam się podobnej sytuacji jak podczas naszego pierwszego spotkania z owcami. Wtedy w Pastuszkowie Lusia była zainteresowana, ale równocześnie chciała zwiewać najdalej jak się da od pasterskiego kija. Do tego była z nami mama, a jak pewnie niektórzy z was wiedzą, rodzina potrafi bardzo rozproszyć.
Tym razem jednak było inaczej. W owczarni nie ma instruktora, a jednocześnie każdy jest instruktorem. :P Więc wszyscy, którzy akurat byli na treningu udzielali mi rad i uczyli jak uczyć. :D Raz nawet byłam psem, a potem musiałam demonstrować pasienie na człowieku. :P Ogólnie mi się baardzo podobało, przede wszystkim dzięki miłym ludziom i atmosferze. Znowu nabyłam wiele świetnych znajomości.
Dziwnie jest widzieć siebie na zdjęciu :P |
Jeśli chodzi o Lusię, to skromnie mówiąc, dała czadu! Szczerze, nie widziałam jej nigdy AŻ tak skupionej na zadaniu i jednocześnie tak szczęśliwej. Myślę, że ten rodzaj aktywności przypadł jej do gustu bardziej niż agi. Pomimo, że nie używam żadnych komend, bo i tak by ich nie wykonała, posłuszeństwo jest bliskie zera, to daje radę! Nasze podstawy w tym momencie polegają na tym, by pies zrozumiał, że ma być w linii prostej na końcu, za owcami, oraz ma reagować na moją postawę oznaczającą biegnięcie w przeciwną stronę. Niby nic trudnego, też tak myślałam, ale samo chodzenie między owcami to dla mnie czarna magia. :P Do tego trzeba to wszystko pokazywać psu, panować nad kijkiem i nie być zestresowanym. Na tą chwilę trochę mnie to przerasta. :D
Myślę, że ze względu na to, jak bardzo Lusi się to podoba, chyba w miarę możliwości będę kontynuować naukę pasania. :)
Po pobycie u dziadków miałam dodać post o rodzinie i o problemach, które stwarza podczas wychowywania psa. ALE, oczywiście, nie miałam czasu, więc post poczeka jeszcze trochę w poczekalni.
W 2. tygodniu sierpnia wyjeżdżamy do Jastarni, wreszcie odpoczynek. Mam nadzieję, że w tym roku pogoda dopisze, bo w zeszłym roku już chyba wyczerpaliśmy limit okropnej pogody nad polskim morzem...
Na ostatnim treningu agi po raz pierwszy przebiegłyśmy CAŁY tor, który składał się aż z 28 przeszkód. Rekord życiowy i ogromny sukces. Oczywiście, wcześniejsze sesje poświęciłyśmy na naukę poszczególnych elementów, ale i tak jestem dumna. Poza tym, w zeszłym roku w taką pogodę mogłam jedynie błagać Lu na kolanach, żeby przebiegła chociaż jedną hopeczkę... A teraz, cały tor! Była zmęczona, ale się nie poddała! No i po raz pierwszy miała zaszczyt pobiegać z Mileną, dzięki czemu mam zdjęcia Lu hopsającej po torku :)
Wakacje upływają nam w zastraszającym tempie.
A wy jak je spędzacie? Wolicie aktywny odpoczynek, czy raczej leniuchowanie na kanapie? :)
Od początku wiadomo było, że agility to wasz żywioł :D My odpoczywamy na zmianę- raz leniuchując, raz aktywnie spędzając czas. A w temacie "jak rodzina przeszkadza w wychowaniu psa" mogłabym pisać i pisać :P Jestem ciekawa, jak Piano zareagowałby na owce, znajomi niedaleko mają ich trochę, wiec może będzie okazja, żeby to sprawdzić :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy!
Haha, no nie wiem, czy tak od początku :D
UsuńPolecam kiedyś spróbować, ale to naprawdę nie jest łatwa sztuka dla przewodnika :P
Ja te akcje z rodziną mam na codzień. Co do pasienia, to trenuj to, przecież border collie były (i są) psami pasterskimi. Taki sport (właściwie to użytkowość) daje wiele wspaniałych efektów i uważam że dla bordera jest lepszy od agi, bo agi to sport, do którego psa musisz przystosować, a pasienie, to to, do czego Twój pies, tej rasy był przystosowany. Czyli znacznie mniej kontuzji.
OdpowiedzUsuńA osobiście, najbardziej podoba mi się pasterstwo ACD i Kelpie, tak poza tematem ;) Ale bordery, mają styl angielski
Kelpie też mogą paść tym stylem, ponieważ bordery i kelpie to jedyne rasy, które pasą wzrokiem ;)
UsuńPiękne zdjęcie z tymi kaczkami :) Trzymam kciuki za Wasze dalsze przygody z pasieniem, to wspaniała aktywność dla wszystkich ras pasterskich i macie szczęście, że możecie tego spróbować :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Też mam nadzieję, że uda nam się w to bardziej zagłębić :)
UsuńJestem u Was nowa i wiem, że chyba tu zostanę :)
OdpowiedzUsuńPiękny Border - moja ulubiona rasa.
Świetnie radzicie sobie w sportach.
Zapraszam do nas: http://funiazuzia.blogspot.com/
O to super! Ja na pewno też do ciebie zajrzę :)
UsuńLusia dziękuje. :)
Lusia super się sprawdza w roli psa zaganiającego owieczki :) miło na nią patrzeć jak zagania stadko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Ewa, to ty? :P
UsuńJestem pod wrażeniem, owce to chyba nie taka prosta sprawa :D. W końcu musiało się jej spodobać! To świetny sposób na aktywność :).
OdpowiedzUsuńGratuluję przebiegnięcia torku, robicie takie postępy <3.
I udanego wypoczynku, my pewnie będziemy się lenić do końca wakacji, chociaż Emet aktywności ma i to sporo :).
Oj tak, dla mnie owce to wciąż czarna magia, ale wszyscy mnie pocieszają, że ogarnięcie przyjdzie w miarę z doświadczeniem. :)
UsuńDzięki <3
A wypoczynek zapowiada się super, a lenić się to i my bardzo lubimy. :D
Świetnie sobie poradziła, gratulacje :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na kolejny post. Sama mam podobny problem.. :/
My w lipcu spędzałyśmy czas bardzo aktywnie, jednak upały i obowiązki sprawiły, że ograniczamy aktywność do wieczornego pływania. A Wam nie jest gorąco? :"D
Pozdrawiamy i zapraszamy:
http://pamietniki-czterech-lap.blogspot.com/
Dzięki. :)
UsuńJest gorrrąco i to bardzo, ale również na treningi jeździmy wieczorem, wcześniej chyba bym nie mogła tak katować Lusi w temperaturze bliskiej 40 stopni. A pływanko my też praktykujemy w miarę możliwości. :)
Gratki za torek! Tyle przeszkód to jest już coś :D I powiem Ci, że faktycznie pogoda, pogodą, ale jeśli psu sprawia przyjemność praca z nami to nawet w upale jest w stanie ćwiczyć w skupieniu :)
OdpowiedzUsuńUdanego wyjazdu, odpocznijcie sobie dziewczyny :)
Dzięki! My co prawda trenujemy wieczorem, ale nawet wtedy temperatura sięga 25-30 stopni, więc chłodno nie jest. Ale to prawda, teraz Lusi praca ze mną sprawia przyjemność. :)
UsuńDziękujemy :)
Piękne macie to zdjęcie z owieczkami :D. Gratuluję wyzerowanego toru:))Domyślam się, że to dla was duży kop do działania.Ja wakacje spędzam na zmianę leniuchując i ślęcząc nad książkami (kampania wrześniowa, zawsze pyszna i zdrowa):<
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
http://psiakowe.blogspot.com
Dziękuję :) O tak, dokończone tory dają mi wiarę przede wszystkim w siebie, bo zawsze sądziłam, że nie dojdę do takiego poziomu. :)
UsuńRównież pozdrawiam i na pewno zajrzę!