30 listopada 2014

Co się u nas działo

Och, wreszcie wracamy. Postanowiłam wygospodarować kilka minut, żeby do was napisać. Tak, wiem, długo nas nie było. I pewnie tak już będzie, do jakiejś dłuższej przerwy. Wcale nie mogę znaleźć czasu na bloga. Ale żeby nie było, Lusia na pewno nie czuje się zaniedbana. W ciągu tego miesiąca (albo i więcej) zrobiłyśmy naprawdę sporo rzeczy. Teraz postaram się wam pokazać te najważniejsze.


Fot. Milena S. --> fabisiowo 

1. 27-18 września brałyśmy udział w semi z motywacji z Paulą Gumińską w Lublinie. Ach, było świetnie, pomijając pogodę. Tyyyle się na nim nauczyłam. Zawdzięczam Pauli bardzo dużo, bo dzięki niej Lusia się bawi i czerpie z tego fun! Ostatnio cały spacer chciała bawić się piłeczką. A oprócz tego osiągnęłyśmy coś, wydawałoby się niedostępnego, mianowicie Lu wymienia jedzenie na zabawkę! Nawet nie wiecie jak łatwo nam się teraz robi obedience. Psiak wykonuje polecenia na zabawkę bardzo szybko, a jedzenie jeszcze wzystko wzmacnia... No po prostu bajka. <3

2. 4 października byłyśmy na zawodach, ale o tym akurat już pisałam.

O, tak bardzo chcę się bawić!

3. 12 października (jeśli się nie mylę) byłyśmy na pasieniu. Ach, mój mały pasterz świetnie się spisał. Ja za to prawie pobiłam rekord przewróceń na pierwszym treningu (4). Tak, potem bardzo ładnie pachniałam... Pomimo to myślę, że na pewno nie raz pojedziemy na owieczki, szczególnie że Patuszkowo jest tak blisko.

Takie czarne, a jednak coś mi się w nim podoba

4. 25-26 października brałyśmy udział w semi z Moniką Rylską. Wreszcie mogłam porobić coś innego niż tylko zachęcanie do zabawy. Monika powiedziała, że mam bardzo zmotywowanego psa. Od tego semi zaczęłam wierzyć w Kluska. Od tamtej pory jest coraz fajniejsza, jakby mi ktoś podmienił psa. Nauczyłyśmy się skoku w dal, pogadałyśmy o nieszczęsnej kładce, nauce zostawania (to było świetne) i pobiegałyśmy trochę sekwencji, wszystkie na zabawkę. Byłam dumna z piesełka.


5. Listopad spędziłyśmy na leniuchowaniu, właściwie nie robiłyśmy nic konkretnego. Ale wreszcie wzięłam się za jedną sztuczkę, vaulty od tułowia i nogi. No i muszę przyznać, że wychodzi nam pięknie. Nawet się nie spodziewałam, że Lu potrafi tak wysoko doskoczyć. No i jak to zwykle bywa z często powtarzanymi sztuczkami, Lusia wskakuje na mnie we właściwie każdej wolnej chwili...


6. Ostatni trening w tym roku. Dzisiaj. Ale mam sporo zdjęć i pomimo masakrycznego zimna, udało nam się zrobić trochę rzeczy i prawie kończymy kładkę. Ogólnie pięknie nam idzie, tak samo jak palisadka, ale jeszcze musimy troszkę popracować. Ogólnie to żałuję że przez cały grudzień nie będziemy na treningach, w końcu tak super nam się razem pracuje. No i te nasze rozmowy z Mileną :D Pokochałam treningi.


To już wszystko. 3 grudnia jedziemy na sterylizację, trochę się boję, żeby Klu znowu nie wpadła w depresję, ale będę z siebie dawać wszystko, żeby tak się nie stało. M.in z powodu zabiegu nie będziemy na treningach. Potem jeszcze święta i dopiero styczeń. Oprócz sterylki, będziemy robić też zdjęcia łokci i bioder, więc wyjdzie czy z tymi stawami nic nie ma. Mam nadzieję, że jest zdrowa.


Dziękuję, że cały czas ze mną jesteście, przepraszam że tak rzadko piszę, ale niestety nie mogę inaczej. Obiecałam sobie filmik z pasienia, ale dodam go w wolnej chwili i wam się pochwalę.

Pozdrawiamy,
Kasia i Lusia

Nie wiem jak to się stało że dolne jest jaśniejsze... Było takie same.


Mamo, zobacz, potrafię być jeszcze brzydsza!

5 komentarzy:

  1. Gratuluję postępów :). O tak, motywacja na zabawki wiele ułatwia w nauce.

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałam że coś się popsuła a tu wreszcie post :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz pięknego psa :-) Moja ulubiona rasa ;-) Pozdrowienia od Mili i Miśka :-)

    OdpowiedzUsuń

Napisz w komentarzu link do swojego bloga. Jeśli mi się spodoba, dodam go do obserwowanych. Zachęcam do komentowania :)