10 marca 2014

Moment grozy

Przez ostatnie kilka dni naprawdę nie było miło. Najpierw rozpoczął się sezon kleszczy. Oczywiście nie sądziliśmy że to tak szybko się zacznie i nie przygotowałyśmy się na to z Lusią. W sobotę tydzień temu Lusiak przyniósł pierwszego kleszcza. Zobaczyłam go przypadkiem, bo psina drapała się po oczkach, to pomogłam jej trochę. Drapiąc ją za uchem, coś z niego wypadło. No i się zaczęło... Na szczęście dzień wcześniej kupiliśmy obrożę na kleszcze, więc jeszcze tego samego dnia została wykorzystana. Ale najgorsze jest to, że obroża ta zaczyna działać po 2 dniach od założenia! Przez te 2 dni było coś strasznego. Chyba w poniedziałek znalazłam nieźle spasionego pod łapką, więc poprosiłam tatę, żeby go usunął. Niestety chyba wyrwał go bez głowy. Przez około 1 dzień nic się nie działo, ale na wszelki wypadek Lusia była u weta. 'Trzeba czekać'.


Ta podłoga jest taka wygodna. Chodźcie tu do mnie! :)


Czekaliśmy. Następnego dnia jednak coś się stało. Brak chęci do biegania, apatia. Ale wszystko jadła. Przespaliśmy noc i rano stało się coś niesłychanego. Misiak nie chciał nic zjeść! To jeden z pierwszych objawów babeszjozy. Od razu do weta. Wynik oczywisty: chora. Na szczęście mama się pospieszyła i to był dopiero początek choroby. Lusia dostała zastrzyk i kroplówkę. W domu prawie cały czas spała, ale już jadła. Następnego dnia znowu dostała kroplówkę. Za dwa tygodnie musimy jechać na zastrzyk, a teraz psiak dostaje antybiotyk. Ten tydzień to chyba jeden z najgorszych w historii Lusi. Teraz jest już lepiej, ale Lusiak ciągle dużo śpi. Wolę nie myśleć co by było, gdybyśmy tak szybko nie zareagowali. Babeszjoza podobno dlatego jest straszna, bo pies sam siebie zabija. Organizm niszczy i zdrowe i chore komórki krwi, co doprowadza do śmierci.

To zdjęcie z dzisiejszego poobiadowego spaceru z kundelką Kropką


Wiem, że Lusia powinna teraz odpoczywać, ale widząc jej chęć przebywania na dworze i piękną, słoneczną pogodę, nie mogłam siedzieć cały dzień w domu. Spędziliśmy za to chyba 2 godziny w ogrodzie rzucając piłeczką i biegając na 'torku'. Futrzak świetnie się bawił. :D Bardzo się z Lusią cieszymy, że wiosna idzie dużymi krokami. (mamy dosyć śniegu!) :)

Nasze pierwsze, delikatne kroki we frisbee. :P

Lecę bo chcę, bo życie jest super i daje jeść! :D


Oprócz tego, że psiak był apatyczny, to apetyt miała wilczy jak zawsze, więc postanowiłam to wykorzystać. Bardzo mocno się zmotywowałam do pracy po oglądaniu miliona filmików na YT z pieskami, które potrafią wszystko. Stwierdziłam, że muszę wziąć się za siebie i nauczyć w końcu psa turlania się. Dłuugo się z tym męczyłyśmy, miałyśmy też niezłą przerwę, ale w końcu się udało. I teraz nawet jak nie mówię turlaj się, tylko połóż się, to Lusia od razu się turla. :D Nauczyłam jej też w końcu wstydzenia się. Zawsze mi się to bardzo podobało. Teraz pracujemy nad wskakiwaniem na kolano, ale jakoś nie mam siły do tej sztuczki. ;)

Śniegowe Love!


Po przeczytaniu całego bloga o CODZIE, który z resztą bardzo mi się podoba ;), stwierdziłam, że muszę trochę zmienić nastawienie do Lusiaka. Przecież to ona jest najlepszą, najbardziej przytulaśną i kochaną, najmądrzejszą sunią na świecie! Tak myślę, kiedy patrzę na ten uśmiechnięty pyszczorek. :D Jest po prostu moim marzeniem. <3

To my już idziemy. Hej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz w komentarzu link do swojego bloga. Jeśli mi się spodoba, dodam go do obserwowanych. Zachęcam do komentowania :)